Nie opuszczam was! Przenoszę się tylko. W bardziej przejrzystą grafikę. I bardziej skomplikowaną obsługę. Zapraszam na:
http://zbieglak.wordpress.com/
wtorek, 30 września 2014
środa, 24 września 2014
Współczesna rodzina - tylko dla dorosłych!
!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/ ZAPRASZAM!!!
Wczoraj narodziło się pierwsze dziecko, stworzone przez Mojego Męża. Mimo, że nie moje, karmię je i doglądam. I całkiem polubiłam skubaną. Myślę, że można nas nazwać nowoczesną rodziną.
Z tej uroczystej okazji, opowiem wam troszkę o krowim rozmnażaniu.
Jeśli wyobrażacie sobie radosnego byka, ochoczo odwiedzającego panie krowy, aby płodzić z nimi liczne potomstwo, muszę was rozczarować. Panie krowy przebywają w swoim własnym towarzystwie, a Pan Byk musi jedynie dostarczyć część siebie. Resztą zajmuje się specjalistycznie przeszkolony inseminator, którego poślubiłam.
Ale po kolei...
Wszystko zaczyna się od odkrycia, że jakaś krowa właśnie jest w trakcie swoich dni płodnych. Da się to rozpoznać przede wszystkim po tym, że bawi się z innymi krówkami we wzajemne obskakiwanie. Czyli pani skacze na panią i przez chwilę udaje pana, którego tam nie ma. Co jak się nad tym głębiej zastanowić jest w sumie dosyć smutne...
Jeśli zdarzy mi się zaobserwować takie zjawisko, muszę czym prędzej donieść o tym Małżonkowi. Czyli biegnę jak szalona, powtarzając w głowie "3825 skacze na 7157, 3825 na 7157", aby na koniec trasy powiedzieć "nie pamiętam która skakała na 3857!". Ponieważ ta informacja, jest siłą rzeczy mało przydatna, zmuszeni jesteśmy do dalszej obserwacji. Kiedy już definitywnie ustali się, która krówka jest gotowa na tworzenie potomka, do akcji wkracza zapładniacz w dłuuugaśnych rękawicach.
Brzmi jak najgorsza praca świata? Wcale nie. Najgorzej ma moim zdaniem ten, który te próbki bycze pobiera...
W każdym razie odpowiednio wyposażony inseminator podchodzi do wybranej samicy i umieszcza w jej wnętrzu małe byczkowe pływaki. Czasami zdarza się, że nierada z tego zabiegu krowa zaczyna kopać. Nie żeby jej to ból sprawiało czy coś. Po to robi się te drogie kursy, aby umieć bezboleśnie krówkę unasiennić. Jednak można zrozumieć jej irytację.
No bo wyobraźcie sobie, jak czuje się krowa, która bardzo, bardzo pragnie towarzystwa faceta, tęskni do jego obecności, aż nagle marzenia przerywa jej samiec całkiem innego gatunku, w zupełnie inny sposób niż by tego chciała... Zdarzyło mi się kiedyś trzymać sznur, którym związane były nogi samicy, którą zapładniał mój Mąż, tak, aby nie mogła protestować. Jeśli to nie jest nowoczesna rodzina, to ja już nie wiem, co nią jest...
Chciałam tylko jeszcze dodać, że Moja Druga Połowa robi bardzo udane dzieci - narodzona wczoraj jałóweczka już po godzinie umiała samodzielnie pić mleko z wiaderka ze smoczkiem. Naszemu poprzedniemu cielakowi opanowanie tej sztuki zajęło 3 dni.
PS. Dawno mnie z wami nie było. Każdy czasem potrzebuje wakacji... Za mój powrót możecie dziękować lub ochrzaniać pewną Marię :)
Wczoraj narodziło się pierwsze dziecko, stworzone przez Mojego Męża. Mimo, że nie moje, karmię je i doglądam. I całkiem polubiłam skubaną. Myślę, że można nas nazwać nowoczesną rodziną.
Z tej uroczystej okazji, opowiem wam troszkę o krowim rozmnażaniu.
Jeśli wyobrażacie sobie radosnego byka, ochoczo odwiedzającego panie krowy, aby płodzić z nimi liczne potomstwo, muszę was rozczarować. Panie krowy przebywają w swoim własnym towarzystwie, a Pan Byk musi jedynie dostarczyć część siebie. Resztą zajmuje się specjalistycznie przeszkolony inseminator, którego poślubiłam.
Ale po kolei...
Wszystko zaczyna się od odkrycia, że jakaś krowa właśnie jest w trakcie swoich dni płodnych. Da się to rozpoznać przede wszystkim po tym, że bawi się z innymi krówkami we wzajemne obskakiwanie. Czyli pani skacze na panią i przez chwilę udaje pana, którego tam nie ma. Co jak się nad tym głębiej zastanowić jest w sumie dosyć smutne...
Jeśli zdarzy mi się zaobserwować takie zjawisko, muszę czym prędzej donieść o tym Małżonkowi. Czyli biegnę jak szalona, powtarzając w głowie "3825 skacze na 7157, 3825 na 7157", aby na koniec trasy powiedzieć "nie pamiętam która skakała na 3857!". Ponieważ ta informacja, jest siłą rzeczy mało przydatna, zmuszeni jesteśmy do dalszej obserwacji. Kiedy już definitywnie ustali się, która krówka jest gotowa na tworzenie potomka, do akcji wkracza zapładniacz w dłuuugaśnych rękawicach.
Brzmi jak najgorsza praca świata? Wcale nie. Najgorzej ma moim zdaniem ten, który te próbki bycze pobiera...
W każdym razie odpowiednio wyposażony inseminator podchodzi do wybranej samicy i umieszcza w jej wnętrzu małe byczkowe pływaki. Czasami zdarza się, że nierada z tego zabiegu krowa zaczyna kopać. Nie żeby jej to ból sprawiało czy coś. Po to robi się te drogie kursy, aby umieć bezboleśnie krówkę unasiennić. Jednak można zrozumieć jej irytację.
No bo wyobraźcie sobie, jak czuje się krowa, która bardzo, bardzo pragnie towarzystwa faceta, tęskni do jego obecności, aż nagle marzenia przerywa jej samiec całkiem innego gatunku, w zupełnie inny sposób niż by tego chciała... Zdarzyło mi się kiedyś trzymać sznur, którym związane były nogi samicy, którą zapładniał mój Mąż, tak, aby nie mogła protestować. Jeśli to nie jest nowoczesna rodzina, to ja już nie wiem, co nią jest...
Chciałam tylko jeszcze dodać, że Moja Druga Połowa robi bardzo udane dzieci - narodzona wczoraj jałóweczka już po godzinie umiała samodzielnie pić mleko z wiaderka ze smoczkiem. Naszemu poprzedniemu cielakowi opanowanie tej sztuki zajęło 3 dni.
PS. Dawno mnie z wami nie było. Każdy czasem potrzebuje wakacji... Za mój powrót możecie dziękować lub ochrzaniać pewną Marię :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)