Urodziło nam się niedawno kilka kotków. Siedem, mówiąc ściśle. Dodajmy do tego nasze trzy dorosłe i wychodzi (uwaga, uwaga!)... caaałkiem sporo kotów. Wydawałoby się, że nie jest to żadnen problem. W końcu na wsi koty się przydadzą. Jednak ma to trochę minusów:
1. Przeżywalność
Kotki na wsi powinny cechować się dystansem do ludzi oraz połowicznym zdziczeniem. To sprawi, że będą dobrze polować na myszy oraz pożyją długo. Trzy z naszych siedmiu małych takie właśnie były. Jeden z nich postradał już życie, kiedy zapoznał się z naszym psem. Pozostałe cztery niestety są rozkosznymi miłymi kuleczkami, które ani trochę nie boją się ludzi, pozwalają się głaskać i beztrosko zwiedzają okolicę. Fajnie, prawda? Niby tak. Problem w tym, że nie uciekają przed ludźmi, niezależnie od tego, czy idą pieszo, czy może poruszają się ciągnikiem (Ci ludzie. Nie kotki). Tak więc niestety istnieje możliwość, że życie swoje zakończą pod kołem ciągnika/ładowarki, ewentualnie zepchnięte do zbiornika na kupę (codziennie wieczorem wywalamy krowie kupska specjalną spychaczką do dziury. Koty wtedy z ciekawością wyglądają, co też się dzieje. Jako że są małe, to łatwo ich nie zauważyć i kiedyś któryś w tym zbiorniku może się utopić.). Ponadto niedawno wpadł w odwiedziny ich ojciec i zamiast bawić się z dziećmi klockami lub czytać im bajeczki, postanowił spróbować je rozszarpać. Na szczęście matki wybroniły.
Jeśli koty wszystkie przeżyją, to i tak wcale nie jest kolorowo:
2. Finanse
Karmienie trzech dorosłych kotów było łatwe. Codziennie rano i wieczorem trochę chrupek, miseczka mleczka. Resztę sobie same upolują. Karmienie trzech dorosłych i sześciu małych kotów jest bardziej problemowe - chrupki i mleko znikają szybciej. Obawiam się, że kiedy będzie dziesięć dorosłych kotów, trzeba będzie karmę dowozić ciężarówką i wyznaczyć specjalną krowę, dojoną tylko dla nich. Inaczej mówiąc - zbankrutujemy.
3. Kocie dzieci
Cóż. Nie muszę wspominać, że niektóre spośród maluchów są rodzaju żeńskiego. Potem i dorosną i mogą czasem zacząć produkować kolejne dzieci. A one kolejne. I kolejne. Zaleją nas koty!
4. BHP
Prawdopodobieństwo upadku/wypadku/połamania kończyn podczas niesienia wiader z mlekiem wzrasta conajmniej kilkakrotnie w pomieszczeniu z dziewięcioma kotami.
W związku z powyższym postanowiłam, że najlepiej byłoby dzieciaczki wydać komuś, te dorosłe wysterylizować i spokój. Albo nie wydawać i wysterylizować potem wszystkie. Damy sobie radę z tymi kotami, ale żadnych wiecej! tylko komu by je wydać... Zastanawiam się tak od jakiegoś czasu, a kotki biegają sobie swobodnie i są słodkie.
Sytuacja uległa małej zmianie dzisiaj, kiedy rano niosłam mleko dla cielaków. Patrzę: idzie sąsiad z kotkiem w ręku.
- Cześć! To wasz kotek? Bo był u nas na podwórku i psy się nim zaraz zainteresują, więc wam przyniosłem.
Patrzę na niesionego przez niego kociaka. Biały. Młodziutki. Kochany. Mruczy jak motoróweczka. Ewidentnie nie nasz.
Ale co mam zrobić...? Psy sąsiadów kiedyś zagryzły dzika (podobno). Mały kotek raczej nie będzie stanowił dla nich wyzwania. Poza tym szesnastolatek nam go przyniósł, żeby nic mu się nie stało, zamiast śmiać się, patrząc jak jest rozszarpywany (a niekoniecznie każdy by tak właśnie zrobił). Trzeba doceniać takie zachowania. Odpowiadam więc:
- No zostaw go u nas. Może stąd trafi do domu.
Pięć minut później w najlepszej komitywie jadł z naszymi kotkami z jednej miski a następnie uciął sobie drzemkę w sianie na naszym ganku paszowym.
Szlag.
ale słodziaki
OdpowiedzUsuńchcesz jednego?:D
Usuń