środa, 16 lipca 2014

Prezent

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Ostatnio na FB wspominałam o niedogodnościach życiowych, związanych ze skłonnością cielaków do załatwiania potrzeb fizjologicznych we własnych pojemnikach z jedzeniem/piciem. Ściślej mówiąc, wyznawałam, jak bardzo mnie te zwyczaje denerwują.

Dobra... przyznać się... kto im wygadał?! Ktoś na pewno doniósł im, że się skarżę, bo teraz ewidentnie się mszczą. Ale od początku:



Dziś rano, niosąc mleko młodszym cielakom zauważyłam, że te starsze do swojego korytka na wodę postanowiły zrobić kupę. Ponieważ nie wypiły wcześniej wszystkiego, na dnie powstała półpłynna, brązowa i śmierdząca masa. Nieciekawy widok. Zrezygnowana odczepiam zapaskudzony pojemnik i idę go umyć wodą z węża. Oczywiście robię to tak nieudolnie, że połowa wody ląduje w moim bucie. Norma. Podczas czynności mycia dziękuję w głowie niebiosom, że akurat do tego pojemnika postanowiły się załatwić. Na szczęście jest on odczepiany i łatwiej go wyczyścić. Byłoby o wiele gorzej, gdyby zrobiły to samo z pojemnikiem na paszę. Ten jest na stałe przywiercony do ściany budki i nie ma innej opcji posprzątania go, niż wybieranie ręką zawartości.

Oczywiście lepiej by było jakbym tego nie pomyślała. W jakiś sposób wyczuły, czego nie chcę najbardziej na świecie i mi to załatwiły. A raczej się załatwiły. Prosto w paszę. Dodam, że dość wodnisto.

Uzbrojona w rękawiczki lateksowe, papierowe ręczniki oraz wyraz obrzydzenia na twarzy zabieram się do sprzątania. W tym czasie cielaki wesoło próbują zwrócić na siebie moją uwagę, waląc mnie łbami w ręce lub liżąc po twarzy. Ponieważ nie reagowałam zachwytem, najstarszy wymyślił, jak lepiej zdobyć moje zainteresowanie. Radośnie obrócił się i wydalił z siebie kupsko, wprost do korytka na wodę. Tego, które wcześniej myłam.
Bardziej już zrezygnowana niż zła, zabrałam się po raz kolejny do czyszczenia. Trudno. Widocznie taki już teraz będzie mój los.
Dosypałam im nowej paszy (rzuciły się na nią jak głupie. Widocznie ta przez nie przyprawiona nie smakowała im jednak), wlałam wody, zagroziłam, że jeszcze raz, a przestanę czyścić i będą musiały pic kakao i poszłam do domu.

Nie zgadniecie, co tam znalazłam, kiedy wróciłam po południu...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz