!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/ ZAPRASZAM!!!
Trochę nie na temat, ponieważ nijak nie ma to związku z wsią. Jednak może zobrazuje wam lepiej, z jaką osobą macie tutaj do czynienia.
Cechą charakterystyczną autorki tego tekstu jest to, iż jeśli można coś zrobić w łatwy, szybki i przyjemny sposób, znajdzie ona niezawodnie metodę na utrudnienie sobie życia. A więc tak szybko, jak Nieogar Album Tworzył:
Ponieważ jestem zwolenniczką tradycji, nie wierzę w coś takiego, jak zdjęcia na płycie. Aby dało się poczuć ich klimat MUSZĄ być wydrukowane, oraz wsadzone do albumu. Zwłaszcza z własnego ślubu. Zakupiłam więc radośnie na Allegro album tradycyjny, z białymi kartkami przekładanymi pergaminem, ponieważ nie lubię tych klasycznych z foliowymi kieszonkami. Wszystkich zdjęć, tych od Pani Fotograf oraz wywołanych przeze mnie mam niemal 500. Tak więc roboty dużo. Ale spokojnie, dla ułatwienia sobie życia kupiłam specjalne naklejeczki. Przystępuje do pracy.
PIERWSZYCH 100 zdjęć
Mam pudełko, w którym ukryta jest rolka, pełna dwustronnych naklejek do mocowania zdjęć. Wyciąga się z niej po kawałeczku i odkleja po naklejeczce. Nie idzie to łatwo, ale na szczęście mam jeszcze nie do końca obgryzione paznokcie. Przyklejam cztery naklejki w zaplanowanym miejscu na kartce albumu, tak, aby wypadły mniej więcej w rogach zdjęcia. Czasami umieszczę je za szeroko i kawałek wystaje, wtedy wystarczy zdrapać taką naklejkę paznokciem i przykleić obok. Ponadto rolka mi się buntuje i naklejki same się od niej odklejają zanim wyciągnę taśmę do końca. Irytuje mnie to, bo blokuje wyciąganie jej dalej. Przyklejam więc taką naklejkę znów do taśmy, bo przecież MUSZĘ brać je po kolei. W końcu radzę sobie z tym problemem, obcinając kawałek kartonika.
KOLEJNYCH 100 zdjęć
Odkrywam, że jestem debilem. Przecież nie muszę na oko przyklejać tych naklejeczek a potem w razie niepowodzenia odrywać ich i przeklejać. Unowocześniam moją metodę. Teraz przyklejam jedną naklejkę, do niej przyklejam róg zdjęcia, a potem uginam i podnoszę pozostałe rogi i je podklejam. W ten sposób wszystkie są na właściwym miejscu. Genius.
JESZCZE KOLEJNYCH 100 zdjęć
Jestem głupsza niż myślałam... ogólnie chyba jednak idea jest taka, żeby te dwustronne naklejki przyczepiać najpierw do zdjęcia od spodu, a potem dopiero do karty albumu. Podejrzewam, że tak jest, ponieważ kiedy przetestowałam tą metodę, okazało się, że idzie mi 3 razy szybciej. Gdyby tylko ta rolka mi się nie buntowała. W ogóle to niby profesjonalny sprzęt, a taki badziew, że naklejka się haczy i odkleja. Wkurzające
OLŚNIENIE
Ej... a może tak wykorzystać to, że badziewnie zrobione są pudełka? może specjalnie będę tak ciągnąć tą taśmę, żeby mi się zahaczały i same odklejały naklejeczki? Spróbuję. Ciągnę. Nie bardzo idzie. To głównie przez to, że oberwałam kawałek kartonika. O. Ale obok mam drugie, nie używane jeszcze opakowanie. Spróbuję. O. Zahaczyło się. Teraz starczy zabrać, nie trzeba odklejać pazurem. Ekstra! Ha. Ja to jednak jestem mądra, wymyśliłam sposób, na ułatwienie sobie życia. Jednak błąd producenta może być przydatny.
Zachwycona sobą przyklejam dalej. Mina mi rzednie, jak odkrywam rysuneczek na opakowaniu, nakazujący taką właśnie metodę korzystania z tych naklejek.
Dodam, że na 3 zakupione przeze mnie opakowania, 2 oberwałam, żeby mi przestało haczyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz