Jestem! Wyszedłem! Urodziłem się! Yeah! Nie wiem o co to wielkie halo z porodem. Poza tym, że jestem cały mokry i trochę mi zimno, wszystko cacy. Matka jakaś taka zmęczona leży, przesadza zapewne. MNIE nic nie boli! Ha! a może... może wstanę szybciej od niej? Byłoby zabawnie. Ok. To próbuję. Jakoś idzie. Klęknąłem! Pół drogi za mną. Trochę wysiłku i... stoję! Stoję! Ekstra! Ja stoję! hmmm... co dalej? Zrobię sobie może kroczek. Noga do przodu i... bęc. Leżę. Leżenie nie jest fajne. Już to dziś robiłem. Ehh. Od nowa. Klękamy. Wstajemy. Krok. kolejny. Mądry ze mnie cielak! Opanowałem to. Jacyś ludzie na mnie patrzą. Pobrykam sobie, niech wiedzą że umiem. Bieganie jest jeszcze fajniejsze od chodzenia. Niezmiernie mnie cieszy, że to umiem.
(Biega. Bryka. Robi sobie wykopy w powietrzu przez czas jakiś. Jeśli akurat jest drobny i da radę przejść pod barierkami ucieka sobie, tak daleko, jak na logikę nowo urodzone stworzonko docierać nie powinno. Na scenę wkracza człowiek)
No dobra, mały. Trzeba cię zabrać do budek dla cielaków. Takie krowie przedszkole. To ledwo 15 metrów dalej, chodź ze mną. Ej? czemu leżysz? Malutki jesteś i nie umiesz chodzić biedaczku? Co teraz?
(wkracza drugi człowiek i donosi pierwszemu, że cielak znakomicie umie chodzić, co prezentował przez cały poranek)
____
Ależ się zmęczyłem tym brykaniem. A tu jakiś dwunóg pochyla się nade mną i każe mi gdzieś iść. Czemu mi nie kazał, kiedy akurat sobie chodziłem? Bezczelny każe mi iść jak ja akurat mam ochotę leżeć. Poleżę. A co. Może się nie połapie, że nie jest to już moja jedyna umiejętność. Ej! Nie podnoś mnie! oszalałeś, człowieku? Ja teraz chcę leżeć, chodziłem już! Chcesz sprawdzić czy umiem stać? Dobrze. Pokażę ci. Widzisz? Stałem całe 2 sekundy. Teraz chciałbym znów się położyć, ok? Czemu marudzisz pod nosem? Bo leżę? Przecież mówiłem ci, że to to, co właśnie chcę robić! Ej! Gdzie mnie niesiesz?! Nie dam się nosić, jak jakieś ludzkie dziecko! Dobra. Jak już ci tak bardzo zależy, to pójdę z tobą. Ok. Gdzie? Do tych białych budeczek, gdzie jest więcej takich jak ja? Dobra. Zrobię tam kilka kroczków... HA! Mam cię! Nie wiedziałeś, że pobiegnę sobie w drugą stronę, co? Niezła zabawa. Głupią minę masz człowieku. Powiem ci tylko... BEREK!
---
No dobra. Mogę zrozumieć mniej więcej o co ci chodziło. Faktycznie jest tu milej. I otaczają mnie niemal rówieśnicy. Mogę tu mieszkać. Tylko głodny się robię. Wiesz, właściwie to jeszcze nigdy w życiu nic nie jadłem. Haha. Ryknę sobie na próbę. Może to w jakiś sposób przywoła dostawę żywności. Nie działa. Dla pewności ryknę jeszcze raz. Nie ma go...
(mija pół godziny)
O! Człowiek! Ma jakieś wiadro. Tak mi trochę mlekiem z niego pachnie. Co to tam wystaje? Smoczek? Świetnie. Podszedłbym sobie po to, ale akurat się obraziłem. Trzeba było przynieść jak wołałem. Teraz to się goń. Ej, ty? Po co włazisz do mojej budki? Głupi ci ludzie. Siada taka jedna właśnie w MOIM domu i próbuje mi wpychać do buzi smoczek. Siedzi sobie tak, że moje kopytka są na wysokości jej brzucha. W sumie to gość nieproszony, ale w końcu przyniósł żarcie a ja jestem miły. Przywitam się. Jak się wita? Może wyprostuję nagle nóżkę? akurat człowieka dosięgnę. Co?! Zamiast docenić powitanie skrzywił się. Niekulturalny. Nie ma co, trzeba się go pozbyć. Może jak napiję się tego mleka to da mi spokój. Chyba już mogę przestać się fochać. Jak to się pije? O! pomogłeś mi trafić pyszczkiem! dzięki! Faktycznie mleko leci jak to sobie ssę. Kilka łyków już za mną. Jakiś głupi starszak, który ze mną mieszka uderza głową w moje wiadro! Człowiek się wkurza. O co chodzi temu starszemu cielakowi! Niech mi da pić w spokoju! Dobrze. Przyszedł drugi z ludzkiego stada na pomoc. On trzyma mojego kolegę. Piję sobie dalej. Ale zaraz... co jeśli to podpucha? może to mleko w wiaderku wcale nie jest najlepsze? Może gdzieś tu jest coś fajniejszego? Sprawdzę! Poliżę ściany dookoła mnie. Nic? Jak nic? Dobra. To poliżę sobie człowiekowe spodnie. Nie ma mleka? To rękę! Twarz? Nigdzie nie ma mleka. To ja chcę znów ten smoczek. Gdzie on jest?! Jak on wyglądał? Panikoalarm! GDZIE MÓJ SMOCZEK?! Uff... człowiek znów mi go podał. Piję dalej
(seria ssania smoczka na zmianę z ścianami oraz karmiącym człowiekiem występuje kilkakrotnie podczas jednego posiedzenia, przez kilka pierwszych podejść)
____
Jestem już duży. Teraz mieszkam w budce z innym kolegą. Głupi jest. Nic nie umie. Pije z wiaderka ze smoczkiem jak jakiś dzieciuch. Ja piję sobie ze zwykłego wiadra. Hej! Człowieku! Jakim prawem ten mały dostał dziś pić przede mną?! Ja miałem być pierwszy! Walnę go łbem, może się odkoleguje od mleka i dostanę jego porcję. Chciałbym jego porcję... walnę sobie jeszcze raz! No nie... oddzielono mnie od niego żywą ludzką tarczą. Dobra. Niech będzie, że poczekam na moją kolej. Jest. Moje wiadro. Człowiek trzyma je oparte o nogę. Walnę sobie łbem parę razy podczas picia. Niech wie, że nie jestem zadowolony, że nie dostałem jako pierwszy. CO TO MA BYĆ?! Jak trzymasz to wiadro?! Jakim prawem ci się rozlało? Chciałem tylko troszkę cię nim uderzyć, nie chciałem mieć przez to mniej mleka. Za karę uderzę jeszcze raz...
Ja od siebie jeszcze powiem, że nowy cielak rodzi się przynajmniej raz na tydzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz