
Mieszczuch robi rosół. Drugi raz w życiu. Wrzuca sobie tam różne marchewki i inne szmery bajery. Radzi się teściowej, czym to doprawić. Ona podpowiada "Daj maggi dla lepszego smaku". Ja się buntuję: nie każdy lubi, przecież można na stole postawić buteleczkę i kto chce sobie doleje. Ona się dziwi i mówi, że tak robi, ale poza tym przyprawia też. No ok... wyciągam z lodówki butelkę z napisem maggi, teściowa patrzy na mnie zdziwiona, po czym wysyła mnie na ogródek, gdzie rośnie wysoka, liściasta roślinka, na którą nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi, o intensywnym zapachu, identycznym jak ten, który wyłania się z kupowanej w sklepie przyprawy do zup, ale nie pochodzącym z chemicznych zabiegów, tylko z natury. Zdziwko. Czyli maggi nie jest tylko ze sklepu... jest z rośliny, zwanej lubczykiem.
Tym akcentem z serii: "czy wiesz, że...?", witam was po bardzo długiej przerwie. Obiecałam pouczyć was dawno temu, jak odróżnić jedną krowę od drugiej. Opóźnienie wynika głównie z faktu, że w międzyczasie zdarzyło mi się właśnie pomylić krowę której ABSOLUTNIE nie wolno doić, ze zwykłą mućką, co skończyło się stresem, obrażonym małżonkiem i zdecydowanie wisielczym humorem domowników. Okazało się później jednak, że żadnych skutków finansowych przypadek ten nie miał, niemniej jednak trochę czasu minęło, zanim uznałam, że mogę wam wyjawić, jak takich przypadków uniknąć. Więc do dzieła:
Sprawa kiedyś była prosta. Rolnik miał sobie dajmy na to z 6 krów, które grzecznie uwiązane stały sobie na swoim miejscu w oborze, czasem mając nawet nad głową wypisane imię i inne pozostałe dane. Po tygodniu człowiek oswajał się z nimi wzrokiem i wiedział już, która jest którą. Tak przynajmniej myślę. U nas sprawa się komplikuje, głównie ze względu na fakt, że krów dojonych jest nie 6, lecz blisko 60 oraz że nie stoją one w jednym miejscu, tylko swobodnie chodzą sobie po całej oborze. Ale spokojnie, można je odróżnić.
Sposób pierwszy: odróżnianie po imieniu/numerze
Krówki posiadają imiona. Wpisuje je się do krowiego paszportu (!), oraz do specjalnej karty krowy. Ogólnie imię widnieje w dokumentacji. Zwykle córka imię dziedziczy po matce. Tak więc mamy kilka King, parę Joleczek i innych. Niestety imion tych nie pamięta absolutnie nikt. Nie są w ogóle używane. Zamiast tego posługujemy się numerkami, które spamiętać przecież łatwo, gdyż każda krowa ma je wypisane na kolczykach, które są w jej uszach. Tak więc idę sobie na przykład oborą i widzę, że krowa numer 1457 skacze na 3874. Z przyczyn, których nie chce mi się teraz omawiać (zostawię to na okazję, kiedy będę wam opowiadać, jak się krówki mnoży :P) jest to bardzo istotna informacja. Idę więc i mówię sobie w głowie "1457 na 3874, 1457 na 3874, 1457 na 3874...". Cyfry zaczynają mi się plątać. Przyspieszam, aby jak najszybciej przekazać tą informację Mężowi. Widzę go! Krzyczę już z daleka:
- 1457 skakała na 3874! - z niewiadomych przyczyn kiedy tylko informacja ta wydostaje się z mych ust, mózg momentalnie usuwa ją z pamięci. Co jest bardzo złe, jeśli Małżonek akurat nie usłyszał. A jeśli akurat usłyszał, to czasami wiadomość tą musi potwierdzić.
- na 3874? jesteś pewna? nie czasem na 3841?
- Nie! wiem co widziałam! Na 3871!
- 71? przecież mówiłaś 74...
- skoro mówiłam 74 to tak właśnie było!
- to czemu teraz mówisz że na 71? to w końcu co na co skakało?
- no mówiłam ci... 3857 skakało na 1474!
- ale... nie tak mówiłaś. To co w końcu?
- Nie wiem! tak jak mówiłam za pierwszym razem! Teraz mi wszystko poplątałeś! - mówię, niemal już ze łzami w oczach. Bo widzicie, pamiętam ten durny numer, póki ktoś nie powie "a nie czasem...", podrzucając mojemu mózgowi jakiś inny. Na koniec nie wiem już nic. Zdecydowanie nie jestem dobrym posłańcem.
Sposób drugi: odróżnianie po kolorystyce lub łbie
Oprócz numerka, można zapamiętać jeszcze, że jakaś krowa ma na przykład na głowie czarną trójkątną łatę. Jest to pomocne, bo taką ma tylko ok połowy naszego stada. Albo, że jest głównie czarna. Lub że jest jaśniejsza niż pozostałe. To jest bardziej pomocne, ponieważ takich, u których kolor czarny lub biały stanowi więcej niż 80% ciała jest tak ok 10. Reszta, nie oszukując się, jest po prostu najzwyczajniej w świecie łaciata. A te paskudne łaty nie chcą mieć charakterystycznych kształtów, dajmy na to jakichś liter czy wzorków. Nie. To są po prostu łaty. Nie są identyczne. Ale są diabelnie podobne. Małżonek mój nie bardzo rozumie, jak mogę ich nie odróżniać. Przecież to łatwe. Cóż. On odróżnia też na przykład różne gatunki traw, które dla większości ludzi są po prostu zwyczajną, identyczną trawą. Ja, patrząc na okładkę książki potrafię często rozpoznać, jakie wydawnictwo ją wypuściło. Czy też odróżnię na oko filet przeznaczony do jednej kanapki od fileta, który ma iść do całkiem innej w sieci kurczakowych restauracji, chociaż początkowo wydawały mi się takie same. Po prostu jak człowiek jest w czymś obyty, jest mu łatwiej. Na przykładzie:
Podobne? Owszem. Identyczne? W żadnym razie. Dajmy na to, że ktoś wam jedną opisuje i każe znaleźć. Jest prawdopodobieństwo, że pomylicie z inną? Spore. Nawet pomimo tego, że na świecie jest ponad miliard ludzi, którym nie mieściłoby się to w głowie i którzy w związku z tym mieliby was (nas) za mega debili.
Odróżnienie jednej czarno-białej łaciatej krowy od drugiej czarno-białej łaciatej krowy nie jest nic prostsze. Zwłaszcza przy tej ilości.
Sposób trzeci: odróżnianie po kształcie i wielkości wymienia
Dajmy na to, że ogarnęlibyście już wszystkie krowy i znalibyście ich numerek oraz potrafili do niego dopasować w głowie wyraz mordki poczciwej mućki. Szkopuł jednak w tym, że kiedy się je doi, u nas akurat skonstruowane jest to tak, że stoją one wyżej, w taki sposób, że ani ich łbów ani numerków nie widać. Wtedy pozostaje rozróżnianie po wymieniu. Krowi biust... tak jak człowiek, każda krowa ma inny. I tak jak u ludzi, rozpoznać ją tylko po tym wcale nie jest łatwo. Dajmy na to, że teściowa mówi: na kanę doimy tą krowę, co ma takie wielkie, żylaste wymię. Faktycznie, taka jest. Teoretycznie łatwo ją poznać. W praktyce:
Wchodzą 3 krowy o średniej wielkości wymionach, oraz jedna o niemal dwa razy większym, z kilkoma widocznymi żyłkami. Myślę sobie: oto ona! Przymierzam się do zakładania... Gwizdek. Błąd. Koniec meczu. To, że ma wymię większe i bardziej żylaste od sąsiadek, nie znaczy, że jest ono duże i żylaste. Większe, ale nie duże. Rozumiecie?
Na przykładzie ludzkim: ktoś mówi wam "hej! poznałeś już tego mojego kumpla? taki bardzo wysoki koleś?". Przypominasz sobie imprezę, gdzie były głównie baby, kilku niewysokich facecików, oraz jeden taki dryblas, 190cm wzrostu. Mówisz "jasne, pamiętam go". Następnie spotykacie się gdzieś znowu, pokazujesz tego wysokiego i mówisz "o niego ci chodziło, prawda?". A wtedy ten znajomy patrzy na ciebie jak na głąba i mówi: "to nie ten wysoki! jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć? o tym mówiłem", po czym wskazuje na stojącego w otoczeniu szkolnej drużyny koszykarskiej chłopa o wzroście 207cm.
Z krowami jest bardzo podobnie. Włażą. Wiesz, że na przykład ta, która ma krzywo tylne strzyki kopie. Ta, która tu stoi ma bardziej krzywe, niż otaczające ją. Ale czy to jest ta? Czy to ta o najbardziej krzywym? Czy może jeszcze jej nie było? A może ją przegapiłam, bo stała pomiędzy kilkoma takimi z lekko krzywymi i nie zauważyłam jej? Niby ma coś charakterystycznego. Ale podobnych do niej jest kilka. Gdyby tak chciały wchodzić automatycznie pogrupowane, żeby było widać od razu, która z tych krzywych, ma krzywe najbardziej...
Sposób czwarty, najskuteczniejszy: Sprayowanie
Na szczęście na świecie musi istnieć więcej tak głupich jak ja ludzi, ponieważ ktoś wymyślił spraye do znakowania zwierząt. Jeśli leczymy jakąś antybiotykiem i nie wolno w żadnym razie spożywać jej mleka, zaznaczamy jej wymię na czerwono. Leczona jest zwykle z 5 dni, mniej więcej tyle utrzymuje się ten spray jeśli pomaluje się ją z tyłu, choć z każdym dniem jest to bardziej zatarte. W razie potrzeby można poprawić. Sposób ten jest dobry, jako wsparcie pamięciowe dla osób takich, które jak Teściowa Ma odróżniają krowy po prostu patrząc na nie. Dla osób mojego pokroju opcja zacierania się oznaczenia nie wchodzi w grę. Musi być bardzo dobrze widoczne. Tak więc leczone krowy malowałam również po bokach i nogach, tak, aby nie starło się za szybko i abym z daleka mogła je poznać. Aktualnie z widocznymi śladami czerwonego sprayu mamy ok 20 krów. Leczona natomiast jest jedna.
Coś poszło nie tak.
Jak zwykle leżę i kwiczę... :) Agatto, powinnaś napisać książkę!
OdpowiedzUsuńA może tak w mały notesik i coś do pisania byś się wyposażyła?? Zwykłe żółte karteczki biurowe miej przy sobie... Cały czas masz przy sobie coś do czytania to może to pisania też by się przydało!
OdpowiedzUsuńw ciuchach roboczych nie zawsze są kieszenie i długopis by mi się kupą zakleił ;p czy cos w ten desen ;p
Usuń