wtorek, 30 września 2014

PRZEPROWADZKA!

Nie opuszczam was! Przenoszę się tylko. W bardziej przejrzystą grafikę. I bardziej skomplikowaną obsługę. Zapraszam na:
http://zbieglak.wordpress.com/

środa, 24 września 2014

Współczesna rodzina - tylko dla dorosłych!

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Wczoraj narodziło się pierwsze dziecko, stworzone przez Mojego Męża. Mimo, że nie moje, karmię je i doglądam. I całkiem polubiłam skubaną. Myślę, że można nas nazwać nowoczesną rodziną.
Z tej uroczystej okazji, opowiem wam troszkę o krowim rozmnażaniu.
Jeśli wyobrażacie sobie radosnego byka, ochoczo odwiedzającego panie krowy, aby płodzić z nimi liczne potomstwo, muszę was rozczarować. Panie krowy przebywają w swoim własnym towarzystwie, a Pan Byk musi jedynie dostarczyć część siebie. Resztą zajmuje się specjalistycznie przeszkolony inseminator, którego poślubiłam.
Ale po kolei...

Wszystko zaczyna się od odkrycia, że jakaś krowa właśnie jest w trakcie swoich dni płodnych. Da się to rozpoznać przede wszystkim po tym, że bawi się z innymi krówkami we wzajemne obskakiwanie. Czyli pani skacze na panią i przez chwilę udaje pana, którego tam nie ma. Co jak się nad tym głębiej zastanowić jest w sumie dosyć smutne...
Jeśli zdarzy mi się zaobserwować takie zjawisko, muszę czym prędzej donieść o tym Małżonkowi. Czyli biegnę jak szalona, powtarzając w głowie "3825 skacze na 7157, 3825 na 7157", aby na koniec trasy powiedzieć "nie pamiętam która skakała na 3857!". Ponieważ ta informacja, jest siłą rzeczy mało przydatna, zmuszeni jesteśmy do dalszej obserwacji. Kiedy już definitywnie ustali się, która krówka jest gotowa na tworzenie potomka, do akcji wkracza zapładniacz w dłuuugaśnych rękawicach.
Brzmi jak najgorsza praca świata? Wcale nie. Najgorzej ma moim zdaniem ten, który te próbki bycze pobiera...
W każdym razie odpowiednio wyposażony inseminator podchodzi do wybranej samicy i umieszcza w jej wnętrzu małe byczkowe pływaki. Czasami zdarza się, że nierada z tego zabiegu krowa zaczyna kopać. Nie żeby jej to ból sprawiało czy coś. Po to robi się te drogie kursy, aby umieć bezboleśnie krówkę unasiennić. Jednak można zrozumieć jej irytację.
No bo wyobraźcie sobie, jak czuje się krowa, która bardzo, bardzo pragnie towarzystwa faceta,  tęskni do jego obecności, aż nagle marzenia przerywa jej samiec całkiem innego gatunku, w zupełnie inny sposób niż by tego chciała... Zdarzyło mi się kiedyś trzymać sznur, którym związane były nogi samicy, którą zapładniał mój Mąż, tak, aby nie mogła protestować. Jeśli to nie jest nowoczesna rodzina, to ja już nie wiem, co nią jest...

Chciałam tylko jeszcze dodać, że Moja Druga Połowa robi bardzo udane dzieci - narodzona wczoraj jałóweczka już po godzinie umiała samodzielnie pić mleko z wiaderka ze smoczkiem. Naszemu poprzedniemu cielakowi opanowanie tej sztuki zajęło 3 dni.



PS. Dawno mnie z wami nie było. Każdy czasem potrzebuje wakacji... Za mój powrót możecie dziękować lub ochrzaniać pewną Marię :)

piątek, 1 sierpnia 2014

Jak oddawałam kota w dobre ręce

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Urodziło nam się niedawno kilka kotków. Siedem, mówiąc ściśle. Dodajmy do tego nasze trzy dorosłe i wychodzi (uwaga, uwaga!)... caaałkiem sporo kotów. Wydawałoby się, że nie jest to żadnen problem. W końcu na wsi koty się przydadzą. Jednak ma to trochę minusów:

1. Przeżywalność
Kotki na wsi powinny cechować się dystansem do ludzi oraz połowicznym zdziczeniem. To sprawi, że będą dobrze polować na myszy oraz pożyją długo. Trzy z naszych siedmiu małych takie właśnie były. Jeden z nich postradał już życie, kiedy zapoznał się z naszym psem. Pozostałe cztery niestety są rozkosznymi miłymi kuleczkami, które ani trochę nie boją się ludzi, pozwalają się głaskać i beztrosko zwiedzają okolicę. Fajnie, prawda? Niby tak. Problem w tym, że nie uciekają przed ludźmi, niezależnie od tego, czy idą pieszo, czy może poruszają się ciągnikiem (Ci ludzie. Nie kotki). Tak więc niestety istnieje możliwość, że życie swoje zakończą pod kołem ciągnika/ładowarki, ewentualnie zepchnięte do zbiornika na kupę (codziennie wieczorem wywalamy krowie kupska specjalną spychaczką do dziury. Koty wtedy z ciekawością wyglądają, co też się dzieje. Jako że są małe, to łatwo ich nie zauważyć i kiedyś któryś w tym zbiorniku może się utopić.). Ponadto niedawno wpadł w odwiedziny ich ojciec i zamiast bawić się z dziećmi klockami lub czytać im bajeczki, postanowił spróbować je rozszarpać. Na szczęście matki wybroniły.

Jeśli koty wszystkie przeżyją, to i tak wcale nie jest kolorowo:

2. Finanse
Karmienie trzech dorosłych kotów było łatwe. Codziennie rano i wieczorem trochę chrupek, miseczka mleczka. Resztę sobie same upolują. Karmienie trzech dorosłych i sześciu małych kotów jest bardziej problemowe - chrupki i mleko znikają szybciej. Obawiam się, że kiedy będzie dziesięć dorosłych kotów, trzeba będzie karmę dowozić ciężarówką i wyznaczyć specjalną krowę, dojoną tylko dla nich. Inaczej mówiąc - zbankrutujemy.

3. Kocie dzieci
Cóż. Nie muszę wspominać, że niektóre spośród maluchów są  rodzaju żeńskiego. Potem i dorosną i mogą czasem zacząć produkować kolejne dzieci. A one kolejne. I kolejne. Zaleją nas koty!

4. BHP 
Prawdopodobieństwo upadku/wypadku/połamania kończyn podczas niesienia wiader z mlekiem wzrasta conajmniej kilkakrotnie w pomieszczeniu z dziewięcioma kotami.

W związku z powyższym postanowiłam, że najlepiej byłoby dzieciaczki wydać komuś, te dorosłe wysterylizować i spokój. Albo nie wydawać i wysterylizować potem wszystkie. Damy sobie radę z tymi kotami, ale żadnych wiecej! tylko komu by je wydać... Zastanawiam się tak od jakiegoś czasu, a kotki biegają sobie swobodnie i są słodkie.
Sytuacja uległa małej zmianie dzisiaj, kiedy rano niosłam mleko dla cielaków. Patrzę: idzie sąsiad z kotkiem w ręku.
- Cześć! To wasz kotek? Bo był u nas na podwórku i psy się nim zaraz zainteresują, więc wam przyniosłem.
Patrzę na niesionego przez niego kociaka. Biały. Młodziutki. Kochany. Mruczy jak motoróweczka. Ewidentnie nie nasz. 
Ale co mam zrobić...? Psy sąsiadów kiedyś zagryzły dzika (podobno). Mały kotek raczej nie będzie stanowił dla nich wyzwania. Poza tym szesnastolatek nam go przyniósł, żeby nic mu się nie stało, zamiast śmiać się, patrząc jak jest rozszarpywany (a niekoniecznie każdy by tak właśnie zrobił). Trzeba doceniać takie zachowania. Odpowiadam więc:
- No zostaw go u nas. Może stąd trafi do domu. 
Pięć minut później w najlepszej komitywie jadł z naszymi kotkami z jednej miski a następnie uciął sobie drzemkę w sianie na naszym ganku paszowym.
Szlag.

środa, 16 lipca 2014

Prezent

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Ostatnio na FB wspominałam o niedogodnościach życiowych, związanych ze skłonnością cielaków do załatwiania potrzeb fizjologicznych we własnych pojemnikach z jedzeniem/piciem. Ściślej mówiąc, wyznawałam, jak bardzo mnie te zwyczaje denerwują.

Dobra... przyznać się... kto im wygadał?! Ktoś na pewno doniósł im, że się skarżę, bo teraz ewidentnie się mszczą. Ale od początku:

niedziela, 29 czerwca 2014

Martwa krowa

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!
Poranek jak zawsze. Doimy sobie krowy. W ramach sprawiedliwego podziału obowiązków, Teściowa Ma zakłada dojarki, ja natomiast z kijkiem perswazyjnym zmierzam ku mućkom, aby przekonać je do zakończenia leżakowania i skierowania się na dojną poczekalnię. Niektóre wstają od razu. Inne dopiero, gdy do nich podejdę. Co bardziej leniwe czekają do ostatniej chwili i wstają dopiero jak je szturchnę delikatnie. Zmiana w rutynie nastąpiła mniej więcej w połowie mej trasy...

środa, 25 czerwca 2014

Podsumowanie trzech ostatnich dni

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Ponieważ dawno się nie widzieliśmy (czytaliśmy :D) opowiem wam, co u mnie słychać. Albo po prostu w punktach wymienię wybrane sytuacje, w których w ciągu ostatnich dwóch dni zaklnęłam w myślach (jak na damę przystało: "motyla noga!")


1. Poniedziałkowy ranek rozpoczęłam, od wyłowienia uchem delikatnego dźwięku mojego budzika. Przeprowadziłam rozmowę z teściową o tym, dlaczego mam taki a nie inny dzwonek pobudkowy. Następnie wstałam i pojechałam na łąkę. Byłam na niej dobrych kilkanaście minut, zanim mój mózg zrozumiał, że teściowej przecież w domu nie ma a ja sama wciąż jeszcze śpię. Zaspałam. Musiałam się uwijać.

2. Uwijanie się rozpoczęłam od wyjazdu do sklepu po produkty śniadaniowe. Kiedy już tam dotarłam, odkryłam, że nie zabrałam portfela. Wracanie się po niego do domu nie usprawniło moich działań

piątek, 13 czerwca 2014

O tym jak album robiłam

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Trochę nie na temat, ponieważ nijak nie ma to związku z wsią. Jednak może zobrazuje wam lepiej, z jaką osobą macie tutaj do czynienia.
Cechą charakterystyczną autorki tego tekstu jest to, iż jeśli można coś zrobić w łatwy, szybki i przyjemny sposób, znajdzie ona niezawodnie metodę na utrudnienie sobie życia. A więc tak szybko, jak Nieogar Album Tworzył:

wtorek, 10 czerwca 2014

Metody rozróżniania krów. Poradnik pisany przez amatora.

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Mieszczuch robi rosół. Drugi raz w życiu. Wrzuca sobie tam różne marchewki i inne szmery bajery. Radzi się teściowej, czym to doprawić. Ona podpowiada "Daj maggi dla lepszego smaku". Ja się buntuję: nie każdy lubi, przecież można na stole postawić buteleczkę i kto chce sobie doleje. Ona się dziwi i mówi, że tak robi, ale poza tym przyprawia też. No ok... wyciągam z lodówki butelkę z napisem maggi, teściowa patrzy na mnie zdziwiona, po czym wysyła mnie na ogródek, gdzie rośnie wysoka, liściasta roślinka, na którą nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi, o intensywnym zapachu, identycznym jak ten, który wyłania się z kupowanej w sklepie przyprawy do zup, ale nie pochodzącym z chemicznych zabiegów, tylko z natury. Zdziwko. Czyli maggi nie jest tylko ze sklepu... jest z rośliny, zwanej lubczykiem.

Tym akcentem z serii: "czy wiesz, że...?", witam was po bardzo długiej przerwie. Obiecałam pouczyć was dawno temu, jak odróżnić jedną krowę od drugiej. Opóźnienie wynika głównie z faktu, że w międzyczasie zdarzyło mi się właśnie pomylić krowę której ABSOLUTNIE nie wolno doić, ze zwykłą mućką, co skończyło się stresem, obrażonym małżonkiem i zdecydowanie wisielczym humorem domowników. Okazało się później jednak, że żadnych skutków finansowych przypadek ten nie miał, niemniej jednak trochę czasu minęło, zanim uznałam, że mogę wam wyjawić, jak takich przypadków uniknąć. Więc do dzieła:

czwartek, 22 maja 2014

Anegdotki krótkie na dobranoc

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Dawno mnie nie było. Ma to związek przede wszystkim z niedawnym wyjazdem, jak również z nawałem obowiązków, które nastąpiły potem. I amokiem z powodu zdania Państwowego Egzaminu Na Prawo Jazdy. Przyznaję, że stres był to ogromny, ale Ci, którzy twierdzą, że największy w życiu, zdecydowanie nie mieli okazji tańczyć pierwszego tańca na weselu, przy 120 obserwatorach oraz jednoczesnym braku jakiegokolwiek wyczucia rytmu. Ten stres był gorszy od prawkowego. Przynajmniej do 3 podejścia. Potem robiło się gorzej.
Ale do rzeczy: w poniedziałek obiecuję wam opowiastkę o tym, jak rozróżniać krowy. A raczej jak ja tego nie robię. Dla tych, którzy myślą, że to łatwe... widzieliście kiedyś stado krów?
Tymczasem pozwólcie mi podzielić się trzema krótkimi anegdotkami:

środa, 7 maja 2014

Ogłaszam przerwę!

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Jak wyżej. Przerwa ponad tygodniowa. Chciałabym powiedzieć, że mi przykro, ale cóż... podróż poślubna. Tak więc byłoby to kłamstwo. Na pocieszenie mikro anegdotka:

Wiecie czym jest ściółka głęboka? Zajmuje ona pewną część naszej obory. Jest to warstwa krowiej kupy przemieszana ze słomą. W sumie, mówiąc wprost: jest to kupa gnoju. Wchodzenie tam na szczęście nie jest straszne. Człowiek posiada bowiem zabezpieczenie stóp w postaci gumiaków. Czasem jednak się zdarza, że wdepnie on w złe miejsce, a jeśli posiada odpowiednio dużą masę, noga troszkę mu się zapada. Nie martwcie się, to nie tak, że nie może jej potem wyciągnąć. Po prostu daje się krok, chce postawić się nogę na ziemi i w tym momencie odkrywa się, że jest ona odziana jedynie w lichą skarpetkę. But został w miejscu, w którym stopa ostatnio dotknęła ziemi. Nie wiem jakim cudem, ale miejsce to jest nieosiągalne. Stoi sobie wtedy taki ludzik w jednym gumiaku, na jednej nodze z drugą wiszącą w powietrzu i usiłującą dodać tej pierwszej równowagi. I przez kilka przerażająco długich sekund, myśli tylko o tym, jak bardzo nie chce położyć bosej właściwie nogi na głębokiej warstwie krowich fekaliów. Robi wszystko, by tego uniknąć. Jednak po chwili dociera do niego, że jedyną alternatywą jest padnięcie w końcu na twarz. Tak więc niestety wybiera bose chodzenie po kupie.
Opowiastka z autopsji niestety

niedziela, 4 maja 2014

Słów kilka o stresie, czyli niedzielny poranek

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Z racji trwającego właśnie sezonu komunijnego po raz kolejny pozostałam sama na stanowisku. Dziś było łatwiej, bo jedyne, co musiałam ogarnąć to poranne dojenie. Z samego rana Teściowa Ma poszła ładnie mi wszystko powłączać, ustawić halę udojową odpowiednio, poprzełączać właściwe dzwigienki i zatrzaski, przygotować wszystko do procesu mlekobrania. Jedyne, co musiałam zrobić ja, to wejść tam, wgonić krowy i wyssać z nich biały płyn. Proste. Trzeba tylko zapamiętać, której absolutnie nie wolno wydoić do zbiorczego pojemnika, bo przyjęła antybiotyk. Oraz które dają mleko, przeznaczone do karmienia cielaków a nie na sprzedaż. Sprawa była o tyle prosta, że przezornie w dniu wczorajszym pomalowałam sobie odpowiednie sztuki sprayem, aby dziś się nie pomylić (tym razem ominęłam przy sprayowaniu własną twarz). Niestety, nie miałam pojęcia jak zachować się w sytuacji kryzysowej, gdyby taka nastąpiła...

środa, 30 kwietnia 2014

Słów kilka z ust cielaka, czyli krówkowe przedszkole

Jestem! Wyszedłem! Urodziłem się! Yeah! Nie wiem o co to wielkie halo z porodem. Poza tym, że jestem cały mokry i trochę mi zimno, wszystko cacy. Matka jakaś taka zmęczona leży, przesadza zapewne. MNIE nic nie boli! Ha! a może... może wstanę szybciej od niej? Byłoby zabawnie. Ok. To próbuję. Jakoś idzie. Klęknąłem! Pół drogi za mną. Trochę wysiłku i... stoję! Stoję! Ekstra! Ja stoję! hmmm... co dalej? Zrobię sobie może kroczek. Noga do przodu i... bęc. Leżę. Leżenie nie jest fajne. Już to dziś robiłem. Ehh. Od nowa. Klękamy. Wstajemy. Krok. kolejny. Mądry ze mnie cielak! Opanowałem to. Jacyś ludzie na mnie patrzą. Pobrykam sobie, niech wiedzą że umiem. Bieganie jest jeszcze fajniejsze od chodzenia. Niezmiernie mnie cieszy, że to umiem.

(Biega. Bryka. Robi sobie wykopy w powietrzu przez czas jakiś. Jeśli akurat jest drobny i da radę przejść pod barierkami ucieka sobie, tak daleko, jak na logikę nowo urodzone stworzonko docierać nie powinno. Na scenę wkracza człowiek)

środa, 23 kwietnia 2014

Słów kilka o pieniądzach, czyli jak wydać dużo na nic

Powróciłam na mą drogą wieś. Tym razem już na stałe. Jest tu ekstra. Wszystkie 3 dostępne na miejscu sklepy oferują szeroki wachlarz niezbędnych do życia towarów. Ponadto kilka jeszcze znajduje się w zasięgu niezbyt długiej przejażdżki rowerowej, w razie gdyby moje potrzeby były większe. Jeśli o mnie chodzi, mogłabym nie ruszać się stąd nigdzie dalej. Niestety jednak podły świat wymaga ode mnie samodzielności transportowej, rzucając pod nogi sprawy urzędowe czy większozakupowe, których załatwienie jest możliwe tylko kilkanaście kilometrów dalej. W związku z tym nie miałam wyjścia i musiałam udać się do Poznania w celu wyłudzania prawa jazdy.

piątek, 18 kwietnia 2014

Słów kilka tytułem usprawiedliwienia

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Nastąpiło tu pewne zaniedbanie bloga. Głównie z powodu tego, że chwilowo powróciłam na małomiasteczkowe łono. A przygód nieogarniętych ludzi w mieście opisywać wam nie będę, bo na pewno znacie je z autopsji, lub obserwacji kogoś znajomego. Do tego dochodzi również kwestia stresu przedślubnego. Nie będę wam się zwierzać z moich napadów paniki (kto wymyślił żebym JA była odpowiedzialna za organizację imprezy na 120 osób...). Wyznam tylko, że właśnie wróciłam z odprężającego wieczornego spaceru z Przyszłym Mężem. W skutek tego, teraz bardziej niż kiedykolwiek panikuję, że przewrócę się idąc przez kościół z moich butach na obcasie. Właśnie dałam radę uczynić to na całkowicie płaskiej drodze w płaskich butach. Zamiast odprężenia mam więc dziurawe spodnie oraz zdarte kolano. Do krwi. Biorąc pod uwagę strup, który na pewno powstanie, cieszę się, że nie uległam namowom mamy, kiedy mówiła "Niska jesteś. Lepiej wyglądałabyś w krótkiej sukni ślubnej". Ta. Lepiej. Niczym 10-latka po nieudanych zabawach z deskorolką

wtorek, 8 kwietnia 2014

Słów kilka o paleniu w piecu, czyli ja sama na stanowisku

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

Jakiś czas temu nadszedł dzień, którego zawsze się obawiałam. Przygotowywałam się do niego od niemal 6 lat, a jednak wciąż się go bałam. Dzień mojego awansu. Dzień, kiedy na czas jakiś z ofermowatego pomagiera stałam się kierownikiem oddziału damskiego w Gospodarstwie Rolnym. Ba... stałam się jedynym przedstawicielem tego oddziału. Innymi słowy: dzień, kiedy Przyszła Teściowa wyjechała na kilka dni.

piątek, 4 kwietnia 2014

Słów kilka o agresji, czyli najsłabszy osobnik w stadzie


Nie wiem czy mieliście kiedyś do czynienia z krowami. Nie są to niestety zwierzątka równie rozumne co psy, koty czy nawet chomiki. Nie ma opcji, żeby przybiegły zawołane (zwłaszcza jeśli ich „imiona” to na przykład 3842) lub ustosunkowały się pozytywnie do prośby o treści „Pani krowo, poproszę o podejście do przodu, żeby dać się wydoić” (a wierzcie mi, że próbowałam :P). Chyba że jednak się ustosunkują, ale wtedy to raczej przypadek. W związku z tym, jeśli istnieje potrzeba, aby zmieniły swoją lokalizację, trzeba używać bardziej stanowczych środków przekazu.

niedziela, 30 marca 2014

Słów kilka na temat terminologii, czyli jak nie poprzekręcać słów

  !!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

              Właściwie tytuł jest nie do końca trafiony, bowiem na starcie i bez bicia przyznaję się, że słowa przekręcam. Nie spodziewajcie się więc z mojej strony żadnych złotych rad, jak tego zjawiska uniknąć. Nowa terminologia zawsze chyba jest pewnym problemem. Kiedy pracowałam w Poznaniu, w sieciowym fast foodzie, zwanym przez zarząd restauracją, również miałam z tym spory problem. Bo wyobraźcie sobie, że słyszycie: „Jutro nasz AC robi CR-a! to dlatego, że w sobotę przyjedzie Brand President. Sprawdźcie dziś, czy wszystko jest fifo, wyszorujcie dokładnie czwórkę otwartą, kartony wrzućcie do Alberta. A! Marta, zanim się tym zajmiesz podejdź, zrobię ci JPA, bo jutro mogą sprawdzić. I przygotujcie się wszyscy na możliwe pytania z LEANu i wkujcie 5R”. Pogubić się można z początku. W morzu amerykańskich skrótów nie jest to trudne. Jednak wydawałoby się, że na wsi polskiej słownictwo nie powinno być zbyt skomplikowane, nawet dla mieszczucha. I pewnie nie jest, chyba, że jesteś Mieszczuchem-Ofermą.

Słów kilka tytułem wstępu

!!!NOWY ADRES! http://zbieglak.wordpress.com/  ZAPRASZAM!!!

                Polska wieś jest piękna. Pola i łąki pełne słońca. Ludzie, którym nigdzie się nie spieszy. Dzieci, które tutaj wciąż bardziej lubią wychodzenie na podwórko niż testowanie nowych aplikacji na najnowszym smart czy tam innym Aj-telefonie, o coraz wyższych numerach mimo braku różnic między modelami poprzedzającymi. Brak strachu, że ktoś cię zwolni albo zaoferuje ci niesamowicie korzystną umowę o dzieło, żebyś broń Boże nie dorobił się nigdy emerytury wyższej niż 400 zł/miesięcznie. Generalnie na wsi – ciężko pracujesz, masz pieniądze. Opierdzielasz się i leżysz całe dnie brzuchem do góry- pieniędzy brak. Czyli świat dokładnie taki, jakim być powinien. Raj? Owszem. Ale wcale nie lekki. Tak się bowiem składa, że ciężka praca jest… no cóż, ciężka.